15 lat sukcesów czy niewykorzystanych szans?
5 sierpnia, 2025 2025-08-05 11:4915 lat sukcesów czy niewykorzystanych szans?

15 lat sukcesów czy niewykorzystanych szans?
W 2010 roku, gdy rozpoczynało działalność Wydawnictwo meble.pl, wartość produkcji sprzedanej mebli w Polsce wyniosła 25,7 mld zł. W 2024 roku było to już 66,2 mld zł, co oznacza 157,6% wzrost. Ta imponująca statystyka nie powinna jednak przesłonić problemów, z którymi borykała się i nadal boryka polska branża meblarska.
Od ponad dwóch dekad Polska pozostaje jednym z liderów światowej produkcji i eksportu mebli. Jednak pod powierzchnią sukcesów i optymistycznych statystyk od lat powracają te same pytania, dylematy i wyzwania. Co roku konferencje branżowe i raporty wskazują niemal identyczne obszary wymagające pilnych zmian. Co je łączy? To, że wiele z tych postulatów – choć formułowanych już 15 lat temu – wciąż pozostaje aktualnych i nierozwiązanych.
Pracując od lat w branży meblarskiej, obserwując jej rozwój z bliska i rozmawiając z producentami czy eksporterami, coraz wyraźniej dostrzegam katalog powtarzających się problemów, które skutecznie hamują dalszy rozwój sektora – mówi Michał Strzelecki, dyrektor Biura Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli. Jakie to trudności? I dlaczego, mimo ich powszechnej świadomości, tak trudno je rozwiązać?
Kwestia nierozwiązanych wyzwań – w mojej ocenie – to wciąż temat marki polskiego meblarstwa. Pomimo świadomości, że potrzebujemy silnej marki, na światowych rynkach większości się to nie udało. Cały czas króluje u nas podwykonawstwo jako dominujący model biznesowy. Jedynie Nowy Styl zdołał zbudować swoja markę w globalnej skali poprzez przejęcia konkurencyjnych marek i po pewnym czasie ich integrację pod szyldem Nowy Styl. Znamy się na produkcji, a nie handlu i brakuje nam wciąż kompetencji handlowych – odpowiada Tomasz Wiktorski, właściciel firmy B+R Studio.
„Polskie Meble”? Nie ma czegoś takiego
Jednym z największych, niewykorzystanych potencjałów polskiego meblarstwa jest brak silnej, rozpoznawalnej na świecie marki „Polskie Meble”. Jako kraj produkujemy meble o wartości ponad 60 mld zł rocznie, ale nasze marki są słabo rozpoznawalne na arenie międzynarodowej. Przede wszystkim wśród klientów indywidualnych, ale także w jakimś stopniu wśród dystrybutorów czy hurtowników.
Polska od lat znajduje się w światowej czołówce eksporterów mebli, jednak większość mebli opuszcza kraj jako produkty bezmarkowe („white label”). Duża część eksportu trafia do globalnych marek i sieci handlowych (np. IKEA, JYSK, XXXLutz). Sygnują one meble własnym logiem, natomiast Polscy producenci pozostają anonimowi dla końcowego odbiorcy. Nawet jeśli jakość produktów jest wysoka, brak widoczności marki nie buduje długoterminowej lojalności klientów – ubolewa Ewelina Wójcik, dyrektor Działu Marketingu w firmie Meble Wójcik.
Od lat mówi się o potrzebie budowania własnych brandów, jednak nie udało się stworzyć – jak dotąd – szerokiego frontu rozpoznawalnych marek eksportowych. Inne kraje (np. Włochy, Dania, Niemcy) aktywnie promują swoje wzornictwo i marki meblowe poprzez instytucje państwowe i programy rządowe. Polska, niestety, do tej pory nie wypracowała jednolitej strategii promującej „Polskie Meble” jako kategorię premium. Dotychczasowe inicjatywy miały ograniczony zasięg i były krótkoterminowe. Większość producentów w Polsce koncentruje się na produkcji i logistyce, a nie na budowaniu marki konsumenckiej.
Kolos na glinianych nogach?
Na brak sensownego wsparcia państwa dla branży zwraca uwagę także Grzegorz Kalinowski, dyrektor handlowy w firmie Libro. Wydawałoby się, że z racji wielkości generowanego udziału w PKB, liczby zatrudnionych, dominującego rodzimego kapitału, a także ogromnego eksportu przynoszącego zyski i podatki w kraju, powinniśmy być oczkiem w głowie dla rządzących polską gospodarką. A wszyscy mamy chyba wrażenie, że jest dokładnie odwrotnie. Choćby w kwestii dostępności surowca drzewnego w ilościach i cenach umożliwiających konkurencyjność branży, zamieszania z certyfikacją FSC w Lasach Państwowych, a ostatnio ochrony naszych producentów sklejki przed nieuczciwą konkurencją – mówi.
Polska jest potentatem produkcji mebli, ale jednocześnie brak jej międzynarodowych marek meblowych. Rynek jest szczelnie obstawiony przez marki włoskie, niemieckie czy skandynawskie, które kupują meble wyprodukowane w Polsce i sprzedają pod swoimi brandami na całym świecie. Marżowość produkcji mebli sprzedawanych bez marki jest dziś na poziomie oscylującym w okolicach zera. Wiele firm w branży produkuje obecnie by przetrwać – nie kryje goryczy Mateusz Nowotnik, właściciel firmy Miloni.
Jak wyjść z pułapki niskiej marży?
Brakuje nam spójnej, długofalowej polityki promocji i wsparcia eksportu pod wspólnym szyldem. Z tym bezpośrednio łączy się kwestia wzornictwa – design, branding, a także projektowanie zorientowane na użytkownika to hasła, które pojawiały się na branżowych kongresach już dekadę temu jako sposób na wyjście z pułapki niskiej marży i rywalizacji cenowej. Dziś te elementy stanowią przewagę jedynie nielicznych producentów. Wciąż zbyt często meble produkowane są „dla sieci”, według cudzych specyfikacji i koncepcji.
Design nie jest strategicznie wykorzystywany jako narzędzie budowania wartości marki. Często bywa nawet marginalizowany na etapie rozwoju produktu – priorytetem są koszty. To jest trochę błędne koło, ponieważ nie mając silnej marki polskie firmy nie mogą dyktować cen.
Co należałoby zrobić w tej sytuacji? – pyta Ewelina Wójcik. – Stworzyć markę parasolową „Polskie Meble”, wspierającą eksport, obecność na targach, a także działania PR. Rząd powinien wspierać branding i eksport B2C poprzez dotacje na rozwój marek, e-commerce, showroomów zagranicznych. Naszym celem jako kraju powinno być promowanie polskiego designu jako części tożsamości narodowej – we współpracy z uczelniami i projektantami. Tu konieczne jest zacieśnianie współpracy branży z rządem – analogicznie jak robi to sektor spożywczy czy kosmetyczny.
Zdaniem Mateusza Nowotnika, to temat również związany z edukacją – tą wzorniczą. Potrzeba silnych ośrodków edukacji wzorniczej, kształcenia projektantów, nie tylko w teorii, ale również w praktyce. Dziś studenci kierunków wzorniczych są zostawieni z praktykami sami sobie i uczelnie mało interesuje, co będą wykonywać. Liczy się papier odbytej praktyki.
Finalnie widzę również potrzebę jakościowej i wypromowanej przynajmniej w Europie polskiej nagrody wzorniczej. Do jej promocji powinny zaangażować się wszystkie ośrodki akademickie związane z wzornictwem, a wsparcie powinno być ministerialne i długoletnie. Do promocji takiej narodowej nagrody wzorniczej powinna włączyć się oczywiście prasa. Dziś żadna z polskich nagród nie spełnia tych kryteriów – mówi Mateusz Nowotnik.
Edukacja, głupcze
Pamiętam, że już w 2010 roku podnoszono potrzebę inwestycji w robotyzację i automatyzację. Choć wiele dużych zakładów rzeczywiście przeszło technologiczną metamorfozę, to tysiące małych i średnich firm nadal opiera swoją działalność na pracy ręcznej, półmanualnej produkcji i krótkich seriach. Nie wynika to z braku ambicji – problemem jest niedostosowanie dostępnych programów wsparcia do realiów MŚP, brak kompetencji do wdrażania rozwiązań Przemysłu 4.0, a także ograniczony dostęp do technicznie wykwalifikowanych kadr. Od lat mówimy o problemach kadrowych i edukacyjnych, które zamiast się rozwiązywać, tylko się pogłębiają – wylicza Michał Strzelecki.
Nie powstał nowoczesny, kompleksowy program edukacyjny, brakuje także konsekwentnej promocji branży i zawodu wśród młodzieży. W tym roku Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli wraz z Towarzystwem Salezjańskim uruchomi Branżowe Centrum Umiejętności dla branży meblarskiej.
Jak podkreśla Michał Strzelecki: Będzie to nowoczesny ośrodek szkoleniowy zarówno dla młodzieży jak i osób dorosłych gdzie szkolić będziemy na najnowocześniejszych maszynach opartych np. o rozwiązania cyfrowe i chmurowe. Niestety, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Jeden tego typu nowoczesny ośrodek szkoleniowy w Polsce nie zmieni trudnej sytuacji, z jaką mamy do czynienia w zakresie szkolnictwa zawodowego w naszym kraju.
Na problemy związane z edukacją zwraca uwagę także Mateusz Nowotnik. Jego zdaniem system szkół branżowych działa, ale nie wspomaga rynku. Nie ma żadnych mechanizmów pokazujących młodym ludziom i ich rodzicom, jakie zawody mają przyszłość i jak wyglądają w rzeczywistości.
Wszyscy się męczą, a przemysł cierpi
Doradztwo zawodowe jest na bardzo niskim poziomie, nie wspiera indywidualnych potrzeb i predyspozycji uczniów. Szkolne prace techniczne zlikwidowano, więc fizyczny kontakt młodych ludzi w wykonywaniem jakichkolwiek przedmiotów jest marginalny. Finalnie do szkół branżowych i techników uczniowie trafiają przez przypadek lub wcale. Męczą się uczniowie, męczą nauczyciele, cierpi na tym przemysł – mówi Mateusz Nowotnik.
Potrzebujemy w kraju realnego wsparcie uczniów szkół podstawowych w wyborze ich drogi zawodowej. Pokazania młodym ludziom, jak wyglądają konkretne zawody, ocenienia ich predyspozycji, wskazania potencjalnych pracodawców w regionie. Do tego potrzebni są nauczyciele którzy znają obecne realia naszej branży, a nie te z książek sprzed 40 lat – dodaje.
Jest ryzyko, nie ma zabawy
Polska jest drugim eksporterem mebli na świecie, ale jednocześnie krajem uzależnionym od kilku głównych rynków zbytu. Wydarzenia ostatnich lat – Brexit, wojna w Ukrainie, pandemia COVID-19, rosnące koszty transportu czy wahania kursowe – dobitnie pokazały, jak ryzykowne jest opieranie eksportu na ograniczonej liczbie kierunków.
Pamiętam pierwsze Ogólnopolskie Kongresy Meblarskie, podczas których rozmawialiśmy o e-commerce. Częściowo wykorzystaliśmy tę szansę – pandemia przyspieszyła rozwój kanałów cyfrowych – jednak wciąż nie doszło do przełomu. Większość producentów nadal bazuje na pośrednikach, marketplace’ach czy tradycyjnych kontraktach, zamiast rozwijać bezpośrednią sprzedaż online – wspomina Michał Strzelecki.
Oczywiście, trzeba także wspomnieć o uzależnieniu branży od eksportu i ciągle – co tu dużo mówić – słabym rynku wewnętrznym. Duża część producentów tylko eksportuje i nie sprzedaje na rynku krajowym. To jest cechą szczególną naszej branży, mającą daleko idące konsekwencje. Zwłaszcza jeżeli rozmawiamy o horyzoncie czasowym obejmującym minione, ale również przyszłe 15 lat – mówi Grzegorz Kalinowski.
Dlaczego rząd nie wspiera polskiego meblarstwa?
Polska branża meblarska inwestuje w badania i rozwój znacznie mniej niż inne sektory przemysłowe. Nowe materiały, ergonomia, zrównoważone rozwiązania – to domena nielicznych firm, które najczęściej finansują takie działania z własnych środków. Brakuje systemowego wsparcia. Mimo że sektor meblarski należy do liderów eksportu i zatrudnienia, od lat działa bez rządowej strategii. Nie istnieją dedykowane programy rozwoju, wsparcia dla eksportu pod własną marką, reformy szkolnictwa zawodowego ani realnych narzędzi dla małych i średnich firm.
Reakcje ze strony państwa na wyzwania, takie jak drożejąca energia, brak surowców, a także deficyt pracowników są symboliczne lub spóźnione. Bez realnego zaangażowania instytucji publicznych trudno mówić o budowaniu długofalowej konkurencyjności polskich mebli – co jest bardzo kontrowersyjne z punktu widzenia liczby osób zatrudnionych w naszym sektorze – mówi Michał Strzelecki.
Gdzie jest drewno z polskich lasów?
Będąc w temacie działań ze strony państwa nie da się zapomnieć o ograniczonym dostępie, jak i samej cenie drewna. A to przecież ono stanowi podstawę produkcji. Coraz większa część lasów zostaje wyłączana ze zrównoważonej gospodarki leśnej. Jest to szkodliwe nie tylko dla przemysłu, ale również – idąc za głosem nauki – dla samej przyrody.
Kto za to odpowie? – pyta Michał Strzelecki. – Raczej nie politycy podejmujący obecnie te szkodliwe decyzje. Ceny surowca drzewnego są niestabilne i zbyt wysokie. Wpływa to negatywnie na rentowność, planowanie produkcji, a także konkurencyjność cenową polskich mebli na rynkach zagranicznych. Tu również brakuje jasnej, długofalowej polityki surowcowej, która uwzględniałaby potrzeby krajowego przemysłu przetwórczego.
Szczególnie ostatnich 5 lat w sprzedaży drewna to istny rollercoaster – nie kryje irytacji Mateusz Nowotnik. – Nie wiemy, na czym stoimy, a system jest cenotwórczy. Wcześniej znana była cena maksymalna, więc można było ocenić koszt zakupu surowca. Dziś cena maksymalna nie istnieje, natomiast sprzedaż na PLD jest tak zbudowana, by kupujący ją podbijali, bo inaczej obetnie im masę sprzedaży drewna.
Dodatkowo w drewnie dębowym przez ostatnie 7 lat lawinowo wzrosła sprzedaż drewna na submisjach. Oznacza to, że drewno z historii zakupów, które w założeniach powinno być stabilnym źródłem surowca dla rodzimego przemysłu, jest marnej jakości. Najlepsze drewno wyjeżdża na submisje, gdzie w zdecydowanej większości trafia w kłodzie za granicę. Ruchy zmieniające sprzedaż drewna są pozorne i w żaden sposób nie chronią polskiego przemysłu – dodaje.
Za mało współpracy?
Z perspektywy Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli dostrzegamy jeszcze jeden poważny problem: rozdrobnienie strukturalne sektora – wskazuje Michał Strzelecki. – Choć jako Izba reprezentujemy już prawie 30% potencjału branży, liczba członków rośnie wolniej, niż powinna. Wciąż zbyt wiele firm działa w pojedynkę, nie dostrzegając wartości we wspólnym działaniu.
Ta sytuacja przekłada się na słabą reprezentację w debacie publicznej, ograniczony wpływ na regulacje – od polityki leśnej, przez ceny energii, po edukację – a także brak wspólnego głosu na forum unijnym, a tu szykuje się wiele bolesnych niespodzianek. Od lat staramy się przekonywać, że tylko poprzez współpracę jesteśmy w stanie osiągnąć wspólne cele. Izba to nie koszt – to inwestycja w rozwój, bezpieczeństwo i przyszłość każdej firmy – przekonuje Michał Strzelecki.
Przez 15 lat nie weszliśmy do strefy euro. A branża zdecydowaną większość produkcji eksportuje i rozlicza w euro. Dlatego ogromny wpływ na kondycję całej branży ma kurs waluty. Oczywiście, różnie to bywało, ale akurat teraz cała branża odczuwa bardzo boleśnie umacnianie się złotówki. Generalnie kurs waluty jest kluczowym parametrem w naszej branży i znaczącym czynnikiem ryzyka – dodaje Grzegorz Kalinowski.
A co się udało?
Niesprawiedliwością byłoby patrzenie na minionych 15 lat jak na okres porażek i zmarnowanych szans. W tym czasie w branży zmieniło się bardzo wiele, także na plus. Automatyzacja produkcji coraz częściej przechodzi w robotyzację. Rozwijają się kompetencje do handlu e-commerce. Znacząco wzrosły moce produkcyjne materiałów drewnopochodnych. Uruchomiono fabryki płyt HDF IKEA w gminie Orla, Kronospan OSB w Strzelcach Opolskich, Tanne w Suwałkach, Egger w Biskupcu, Krono Floring w Jaśle. Na rynku pojawił się nowy gracz, czyli Woodeco na bazie polskiej części majątku koncernu Pfleiderer.
Udało się dużo osiągnąć przez tych 15 lat. To zdecydowana poprawa wydajności pracy, a także przesuniecie oferty do wyższych półek cenowych. Jednak tak jak wtedy branża znajdowała się wciąż w trudnej sytuacji po światowym kryzysie finansowym, tak również dziś zmaga się z kryzysem inflacji popandemicznej, a także kryzysem zaufania konsumenckiego, z którym mamy do czynienia od czasu rosyjskiej agresji na Ukrainę. Dokładając presję taniego importu z Azji dostajemy niemal kompletny obraz wyzwań branży meblarskiej anno domini 2025 – mówi Tomasz Wiktorski.
Czego mogę życzyć branży meblarskiej – i sobie? Aby w najbliższych latach nadszedł prawdziwy przełom. Abyśmy nie powtarzali tych samych błędów, ale wspólnie kształtowali teraźniejszość i przyszłość sektora. Życzę, byśmy zaczęli działać odważnie, strategicznie i razem – tak, by za kolejnych kilkanaście lat te same problemy nie pojawiały się znów na slajdach podczas kolejnych kongresów. W imieniu Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli apelujemy o systemowe podejście, realne wsparcie innowacji i zdecydowane działania promujące polskie meble – zarówno jako markę, jak i jakość samą w sobie – podsumowuje Michał Strzelecki.
TEKST: Marek Hryniewicki
Raport ukazał się w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 8/2025.

