Edukacja

Ograniczenia w handlu: meblarze nie protestują

Ograniczenia w handlu nie rozpalają wśród właścicieli salonów aż takich emocji, jak to było w przypadku podatku od handlu. Na zdjęciu: salon Agata Meble w Częstochowie.

Ograniczenia w handlu: meblarze nie protestują

Pomysł ograniczenia handlu w niedzielę nie budzi w branży meblarskiej aż takich emocji, jak wcześniej tzw. podatek od supermarketów. Z salonów meblowych płyną opinie, że skrócenie tygodnia pracy do sześciu dni nie wpłynie zasadniczo na sprzedaż mebli.

Reklama
Słownik meblarski. Materiałoznawstwo nie tylko dla profesjonalistów. Banner reklamowy śródtekstowy 750x200 px.

Przypomnijmy, że zapowiedź opodatkowania sklepów wielkopowierzchniowych pojawiła się w ubiegłorocznej kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Było to nowe rozwiązanie, wcześniej w Polsce niestosowane. Próby opodatkowania takich placówek miały miejsce w 2004 r. Do Marszałka Sejmu trafił wtedy nawet projekt ustawy o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych, ale ostatecznie na próbach się skończyło.

Pomysłodawcy opodatkowania sklepów wielkopowierzchniowych argumentowali, że podatek ograniczy transfer zysków przez duże koncerny zagranicę. Stworzy równe reguły konkurencji dla małych i dużych sklepów, a ponadto przyniesie dodatkowy dochód dla budżetu. W ub.r. rządzący mówili o 3-3,5 mld zł wpływów z podatku, który początkowo miał objąć sklepy powyżej 250 m2. Później pojawiła się także liczba 400 m2. Z czasem od powierzchni jako kryterium do opodatkowania odstąpiono jednak na rzecz obrotu. Podatek miał mieć charakter progresywny: w pierwotnej wersji stawka – w zależności od obrotu – rosłaby od 0,5 do 2%.

Ostatecznie 1 września weszła w życie ustawa o podatku od sprzedaży detalicznej. Przewiduje wprowadzenie dwóch stawek podatku:

  • 0,8% od przychodu między 17 mln zł a 170 mln zł miesięcznie,
  • 1,4% od przychodu powyżej 170 mln zł miesięcznie.

Nowy podatek miał w tym roku przynieść do budżetu 473 mln zł. Miał, bo wielomiesięczna batalia o jego wprowadzenie zakończyła się zakwestionowaniem go przez Komisję Europejską. I mimo zapowiedzi premier Beaty Szydło zaskarżenia tej decyzji przez polski rząd raczej trudno przypuszczać, by Bruksela ustąpiła w tej kwestii. Zwłaszcza, że już wcześniej podobne rozwiązania oprotestowywała. I choć z obozu rządowego płyną komunikaty, że podatek handlowy powinien być, to słowa ministra Henryka Kowalczyka, że w tej chwili nie zapadła jeszcze decyzja odnośnie ewentualnych zmian w jego koncepcji odczytać należałoby jako rezygnację z prób jego wprowadzenia.

Reklama
Banne 300x250 px Furniture Romania ZHali Imre

Niedziela nie dla handlu

Veto Brukseli zbiegło się rozpoczęciem prac legislacyjnym nad innym zapowiadanym przez PiS w kampanii wyborczej pomysłem. Chodzi o zakaz pracy w niedziele. We wrześniu trafił do sejmu obywatelski projekt ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele. Projekt określał:

  • zasady zakazu handlu w placówkach handlowych w niedziele oraz w wigilię Bożego Narodzenia i Wielką Sobotę;
  • zasady zakazu wykonywania innych czynności sprzedażowych w podmiotach świadczących usługi na rzecz handlu na terenie Polski i handlu poza jej granicami;
  • odstępstwa od przepisów regulujących zakaz handlu w placówkach handlowych;
  • zakaz wykonywania innych czynności sprzedażowych w podmiotach świadczących usługi na rzecz handlu.

Zakaz handlu w niedzielę wpłynie na działalność sklepów, ale zobowiązujemy się nie dokonywać zwolnień z powodu nowych warunków działalności sklepów. Razem z pracownikami będziemy szukać najlepszego rozwiązania w nowej sytuacji, zawsze stawiając wymagania klientów na pierwszym miejscu. Katarzyna Balashov, rzeczniczka prasowa IKEA Retail w Polsce

Chociaż pod obywatelskim projektem ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele podpisało się ponad pół miliona osób, to z rozmaitych badań wynika, że Polacy w większości robią i chcą mieć możliwość robienia zakupów w niedziele. A zakazu handlu w niedziele nie popierają nawet osoby, których to bezpośrednio dotyczy. Z przeprowadzonych niedawno przez TNS na zlecenie Konfederacji Lewiatan badań wynika, że aż trzy czwarte Polaków deklaruje, iż chodzi na zakupy w niedziele. Z kolei blisko 55% robi to przynajmniej raz w miesiącu. Wreszcie 46% jest przeciwnych wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę. 39% jest za (spośród osób pracujących w niedzielę 55% nie chce wprowadzenia zakazu, a 32% chce).

Ograniczenia w handlu pisane na kolanie?

Czytając projekt wspomnianej ustawy trudno się oprzeć wrażeniu, że przygotowywany był „na kolanie”. Przykładowo placówka handlowa zdefiniowana została jako wszelkie obiekty, w których prowadzona jest sprzedaż towarów i wyrobów w zakresie hurtowym i detalicznym, w tym sprzedaż towarów i wyrobów kupionych w celu ich odsprzedaży w formie sklepów, stoisk, straganów, hurtowni, składów węgla, składów materiałów budowlanych, domów towarowych, domów wysyłkowych, biur zbytu oraz w formie sklepów internetowych.

Dla każdego, kto w szkole miał na zajęciach choćby tylko podstawy logiki zwrot w zakresie hurtowym i detalicznym jest oczywisty i oznacza, że ustawowym zakazem handlu objęte mają być punkty prowadzące zarówno sprzedaż hurtową, jak i detaliczną (to typowy przykład koniunkcji: zdanie składające się ze zdań połączonych spójnikiem „i”, jest prawdziwe wtedy, gdy każde ze zdań składowych jest prawdziwe). Takich placówek jest w kraju znikomy procent, można się zatem domyślać, że nie tylko ich działalność chcą ograniczyć pomysłodawcy, ale po prostu nie widzą różnicy między „i” a „lub”. Identyczna sytuacja dotyczy punktu, który mówi, że przepisy niniejszej Ustawy obejmują przedsiębiorców prowadzących handel obwoźny i obnośny.

Projekt zezwala na handel w placówkach handlowych prowadzących sprzedaż pamiątek, upominków i dewocjonaliów, w których sprzedaż tych produktów i wyrobów stanowi minimum 30% miesięcznego obrotu placówki rozumianego jako przychód ze sprzedaży, ale nie definiuje ani pamiątek, ani upominków, ani dewocjonaliów. O ile te ostatnie dość łatwo zawęzić, o tyle konia z rzędem temu, kto udowodni, że książka, którą chcę kupić w niedzielę nie jest upominkiem. A butelka wina? Dlaczego nie mogłabym nim być? A na przykład fotel?

Ograniczenia w handlu: jakie skutki?

O ile jednak można dokonać językowej korekty zapisów na papierze, o tyle z ewentualnymi skutkami wprowadzenia w życie ustawy tak łatwo już nie będzie. Skrócenie czasu pracy placówek handlowych na pewno będzie skutkował zwolnieniami. Jak duże będą – tego nikt nie jest w stanie precyzyjnie oszacować. Na pewno nie zadziała tutaj prosta matematyka i pracy nie straci jedna siódma zatrudnionych w handlu, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że będą to nie setki, ale tysiące osób. Optymistyczne analizy mówią o 25 tys. pracowników, pesymistyczne szacuję tę liczba na 65-85 tys. Z pewnością spadną też – przynajmniej początkowo – obroty w handlu.

Patrząc szerzej na postępowanie Rządu można stwierdzić, że podejmowane są działania, aby przekierować pewną część pracujących z sektora handlu (np. plan opodatkowania handlu stacjonarnego, ale nie internetowego, teraz zakaz handlu w niedziele) do innych sektorów (np. produkcji). Tomasz Wiktorski, właściciel firmy badawczej B+R Studio i ekspert Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli

W ubiegłym roku firma doradcza PwC przygotowała na zlecenie i przy współpracy z Polską Organizacją Handlu i Dystrybucji raport „Rynek handlu detalicznego w Polsce. Potencjalne skutki wprowadzenia węgierskich rozwiązań regulacyjnych dla polskich sieci handlowych”. Wprowadzony na Węgrzech zakaz handlu w niedzielę także jest instrumentem ograniczającym konkurencyjność sklepów wielkopowierzchniowych. Wartość sprzedaży generowana w niedzielę na polskim rynku to według opinii przedstawicieli branży ok. 13% przychodów. Wprowadzenie takiego zakazu nie będzie oznaczało jednak, że o dokładnie taką wartość spadną obroty na rynku. Konsumenci będą dostosowywać się do zmian, przez inne rozplanowanie swoich zakupów. Zamiast w niedzielę, najczęściej zapewne zrobią większe zakupy w sobotę. Przedstawiciele branży handlu detalicznego wskazali, że łączna sprzedaż może spaść o ponad 5%, do 218 mld zł – czytamy w raporcie.

Unia Europejska a ograniczenia w handlu

W Unii Europejskiej sprawa handlu w niedziele nie jest uregulowana. Głos decydujący mają władze w poszczególnych krajach. Faktem jest, że w zdecydowanej większości państw istnieje możliwość handlu w niedziele, choć czasami z niewielkimi ograniczeniami. Najbardziej restrykcyjne pod tym względem prawo mają Niemcy i Austria. Na wspomnianych w raporcie PwC Węgrzech wiosną ubiegłego roku wprowadzono zakaz handlu w niedziele, jednak po roku obowiązywania został zniesiony.

W raporcie „Zakaz handlu w niedzielę – szkodliwy dla konsumentów, pracowników i sektora handlu” opublikowanej we wrześniu przez Fundację Forum Obywatelskiego Rozwoju – FOR autorzy, Maciej Orczyk i Rafał Trzeciakowski, zwracają uwagę m.in., że na regulacjach ograniczających rozwój handlu, takich jak zakaz handlu w niedzielę, tracą klienci sklepów, ich pracownicy i gospodarka jako całość. Zakaz handlu w niedzielę, wraz z pozostałymi restrykcjami handlu detalicznego w Polsce, odbiją się negatywnie na wzroście produktywności sektora. Mniejsza produktywności prowadzi do słabszego dostosowywania do preferencji konsumentów, wyższych cen, niższych płac pracowników i ich mniejszego zatrudnienia. Już w 2013 r. OECD zwracała uwagę na wysoki poziom regulacji sklepów wielkopowierzchniowych w Polsce. Restrykcje dni otwarcia sklepów, również negatywnie odbijają się na najbardziej produktywnych sklepach i ogólnej wydajności sektora. Wolniejszy wzrost wydajności sektora, może się przełożyć na wolniejszy wzrost zatrudnienia w pozostałych sektorach gospodarki.

Autorzy raportu zwracają uwagę, że pomysł zakazu handlu w niedzielę jest sprzeczny z trendami w UE. Żadne państwo naszego regionu nie zakazuje handlu w niedzielę. Z kolei w państwach Europy Zachodniej, które zakazują handlu w niedzielę, te zakazy są sukcesywnie liberalizowane. W ostatnich kilku latach aż 7 państw członkowskich UE zniosło lub istotnie ograniczyło zakaz handlu w niedzielę. Polska, podobnie jak inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, jest na drodze gospodarczego pościgu za bogatszymi krajami Zachodu i nie może pozwolić sobie na rezygnację z około 50 dni pracy sektora handlu w skali roku – argumentują.

Ograniczenia w handlu nie dotyczą meblarzy?

Pytani przez nas właściciele salonów meblowych do ograniczenia handlu w niedzielę podchodzą z dość dużym dystansem. Na pewno ten pomysł nie rozpala aż takich emocji, jak to było w przypadku podatku od handlu. Zwłaszcza w jego początkowych wersjach, czyli opodatkowania powierzchni, bo dotyczyłby praktycznie wszystkich salonów meblowych w Polsce.

Przykładowy rozkład liczby klientów odwiedzających salon meblowy:

  • 10.00-19.00 – poniedziałek: 11%
  • 10.00-19.00 – wtorek: 10%
  • 10.00-19.00 – środa: 12%
  • 10.00-19.00 – czwartek: 13%
  • 10.00-19.00 – piątek: 16%
  • 10.00-19.00 – sobota: 20%
  • 10.00-16.00 – niedziela: 17%

W powszechnej opinii meble w niedzielę się nie sprzedają. Zwiększony ruch notują jedynie te placówki, które oprócz mebli mają także i artykuły wyposażenia wnętrz czy dekoracyjne. W przypadku mebli proces decyzyjny rozciągnięty jest w czasie od kilku dni do kilku miesięcy, więc wartość rynku z uwagi na zamknięte w niedziele sklepy nie powinna ulec zmianie. Jeśli potrzeba zakupu mebli istnieje, to nie zniknie w ciągu jednego dnia. Zakaz będzie na początku pewną niedogodnością dla klientów, którzy w niedziele liczniej niż w inne dni tygodnia  (oprócz soboty) odwiedzają sklepy. Jednak przykład niemiecki pokazuje, że można funkcjonować z niedzielnym zakazem handlu. Spotkałem się też z głosami, że klienci i tak zrobią zakupy, a koszty funkcjonowania sieci handlowej z uwagi na skróconą siatkę godzin będą niższe – mówi Tomasz Wiktorski, właściciel firmy badawczej B+R Studio i ekspert Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.

TEKST: Marek Hryniewicki

Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 11/2016